piątek, 26 grudnia 2008

.


Ostatni dzień świąt. Świąt pierwszy raz w pełni udanych, miłych, ciepłych, prawie wymarzonych.
Jestem zadowolona. Mniej cieszy mnie fakt upływającego czasu. Tego, że dziś już piątek, że został mi tydzień i powrót do internatu. Będzie ciężko, bardzo ciężko. I w większym i mniejszym kręgu tamtych ludzi. Wcale nie chce mi się wracać. Nawet nie wiem czy jest do czego. Tamto miejsce, znajomi, zawieranie jakichś bliższych i dalszych znajomości jest tak ulotne i zmienne, że w sumie nie wiem czego się spodziewać po następnym dniu. Samemu chyba lepiej. Mniej problemów i zastanawiania się nad każdym krokiem.
Wydaje mi się jednak, że coś mam. Coś prawie pewnego i boję sie tego stracić. A mam wrażenie, ze to wszystko wisi na kilku, cienkich włosach.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zdecydowanie za szybko ten czas leci. A czy warto wracać i jest do czego..przekonasz się dopiero wtedy gdy to zrobisz. Trzymaj się i nie daj.

http://blog.tenbit.pl/prazone_na_sloncu